Zatoka pełna wysp
- takiesmaki
- 3 lis 2015
- 2 minut(y) czytania
3 listopada, świętem narodu japońskkiego, więc wszyscy przyjezdni powinni odpoczywać. A jak odpoczywać, to w Matsushimie - zatoce położonej niedaleko naszego skromnego, przeciwwstrząsowego M.

Miejsce, o którym mowa jest malowniczo położoną zatoką/wybrzeżem* (niepotrzebne skreślić), przy której możemy oglądać 260 małych wysepek będących tematem pieśni od bardzo dawna. Na potwierdzenie nieskazitelnego natchnienia jakie daje to miejsce niech będzie przytoczony wiersz (haiku) Matsuo Bashō z okresu Edo:
Matsushima ah! A-ah, Matsushima, ah! Matsushima, ah!
Prawdaż jakież to głębokie ? ...
Co więcej, wydaje się, że każda z 260 wysepek ma przez miejscowych jakąś nadaną nazwę - co by mnie specjalnie nie zdziwiło. Jest wyspa talerz, wyspa człowiek, wyspa dzwon...
Nie wszystkie oczywiście widać z wybrzeża, dlatego warto zabrać się promem na przejażdźkę, co też udało się nam zrobić.
Ale do rzeczy. Miesce faktycznie jest przeurokliwe. Jest uznawana jako jedno z trzech miejsc w Japonii, zaliczanych do kanonu najbardziej malowniczych (Three Views of Japan). Można tu odpocząć i poczuć relakujący wschodni wiatr nadążający od oceanu. Matsushima jest znana nie tylko z widoków, ale i jedzenia.W szczególności z ostryg. Można tu znaleźć np. jedyną w swoim rodzaju "restauracjo-szopę" w której skosztujemy prosto wyłowione z morza ostrygi w trybie "tabe-hodaj" czyli ang. all-you-can-eat po przetłumaczeniu na j. polski to wyjdzie: jedz ile się da przez następne 50 minut. Ostrygi są świeże, grillowane, a restauracja jest tak długo otwarta, na ile starczy im danego dnia mięczaków. Swoją drogą to bardzo kultowe miejsce. Nam niestety/stety* (nie wiadomo jak by się żołądek po takiej ilości ostryg zachował) nie udało się dostać do "restauracjo-szopy", gdyż jak na złość skończyły im się ostrygi. Nie załamaliśmy się tym razem i poszliśmy po swoją porcję do innej restauracji - już takiej bardziej wypasionej, bo z kucharzem.
No i na deser te rybki... budyń w środku gofra nie wskazującego na słodką zawartość. Niebo w gębie. Za pierwszym razem byliśmy przekonani że kupujemy coś w rodzaju rybnego krokieta, ale się mile zaskoczyliśmy. Są jeszcze wersje ze słodką fasolą i zieloną soją (zundą), ale z budyniem smakuje jednak najlepiej. W końcu mamy polskie podniebienia.









Restauracjo-Szopa :)




Comments