Hu hu ha...
- 27 sty 2016
- 3 minut(y) czytania
Piękne zabytki, niesamowita tradycja i zwyczaje... No dobra, ale teraz tak bez ściemy i zbędnego upiększania rzeczywistości. Jak tu jest naprawdę ?
No cóż, można to określić zasadniczo cały post jednym słowem: ZIMNO.
Po niespełna paru miesiącach życia w japońskim mieście, ma się ochotę do prędkiego wyjazdu za granicę i zażywania kąpieli słonecznych w pobliskich Filipinach, czy Malezji... Ta myśl nas cały czas nie opuszcza ze względu na arktyczny klimat w pomieszczeniach, w których na co dzień przebywamy. Dodam, że nie mam tu na myśli jedynie naszego mieszkania.

Powody takiego stanu rzeczy są dwie: brak izolacji oraz brak centralnego ogrzewania. Budownictwo w Japonii jest jednym z bardziej nietypowych na świecie ze względu na specyficzne społeczeństwo, które jest dość hermetyczne i przez to nie kopiują obecnych rozwiązań z zagranicy, ale tworzą często nową jakość. Przykładem na który można się powołać, że współczesna architektura kraju fermentującej wiśniówki jest oryginalna i interesująca, może być fakt uznania za najlepszych architektów w roku 2010, 2013 i 2014 właśnie Japończyków. Budowla jednego z nich nawet zaszczyciła swoją konstrukcją także Sendai.
Niemniej jednak, parę bardzo prostych, europejskich rozwiązań, zdecydowanie by im nie zaszkodziła. Od chociażby okna z podwójną szybą, czy też uszczelki w drzwiach i oknach. Na takie luksusy mogą sobie jedynie pozwolić mieszkańcy Hokkaido, choć żaden z kolegów-Japończyków nie może wytłumaczyć dlaczego tak jest. Po drugie izolacja na budynkach. Zwyczajowa struktura domów to cienka, drewniana konstrukcja, bez jakiejkolwiek wełny czy styropianu. A przecież tutaj jest tak samo zimno jak w Polsce... Czemu tego nie zmienią... Tego najstarsi Japończycy nawet nie wiedzą. Ktoś może się spytać, że to bardzo nieoptymalne rozwiązanie. Otóż, jest znalezione optimum. Grzeje się tylko w pomieszczeniach, których obecnie się znajduje człowiek (!) i to na różne sposoby. Jako, że jesteśmy na wyspie bez naturalnych zasobów nośników energii pierwotnej, to dwa główne rozwiązania wchodzą w grę: energia elektryczna i gaz. Oba te sposoby w swoim szalenieniedostosowanymdozimy mieszkaniu stosujemy jednocześnie, żeby móc poczuć komfort termiczny choć na chwilę. Ale jak już w jednym pokoju poczujemy odrobinę luksusu temperatury powyżej 19 oC, to nadchodzi ten nieubłagany moment pójścia do toalety. No bo czasami trzeba :) Tam już się nie da tak łatwo poczytać gazetki. Ale przynajmniej zrozumiałem dlaczego wymyślili podgrzewany klapy sedesowe ;)
Jak my sobie radzimy z doskwierającym mrozem:
- ciepła herbata dwa... yyyy... milion razy dziennie w dużym kubku,
- z rana włączamy klimatyzator (z funkcją pompy ciepła) i piecyk gazowy do ogrzania kuchnio-jadalni,
- przed snem dogrzewamy piecykiem gazowym sypialnie do 20oC, a na noc włączamy promiennik elektryczny,
- podczas snu odpalamy kocyki elektryczne, co by pod kołdrą był komfort,
- jak temperatura na zewnątrz jest niższa od -5oC na dworze, to czasami trzeba założyć schlafmütze ;)
I choć praca nas absorbuje od rana do wieczora na Uczelni, to powiem szczerze, że wydajemy takie same pieniądze na ogrzewanie w domu, z jakimi przyszło mi się ścierać kiedyś przy ogrzewaniu gazowym we Wrocławiu, a było zdecydowanie bardziej komfortowo.
Wydaje się, że ich samurajska duma nie pozwala na inne zachowanie, ponieważ nawet w pracy nie jest zbyt za ciepło, żeby nawet nie powiedzieć, że trzeba często siedzieć w kurtce, żeby nie zmarznąć. I tak tu robią wszyscy. Profesorowie, studenci. Przychodzą do pracy i siedzą w kurtkach...


Jeszcze jedna skuteczna metoda walki z zimnem - zakrywanie bieżącego odczytu temperatury w pomieszczeniu :)

Naklejka pochłaniająca wilgoć na szybach - wersja deLux.

Zestaw na energię elektryczną: promiennik i kocyk elektryczny

Jedynie Sąsiad Corgi cieszy się z pogody :)
Comments